Historia

Rok 2002

Na początku byliśmy patrolem, który powstał na zimowym wypadzie 10 lutego 2002 roku. Pojechaliśmy wtedy w Beskid Żywiecki do miasteczka (żeby nie powiedzieć wsi) o nazwie Rajcza. Na ten wyjazd pojechało 5 osób. Wszyscy wywodzili się z jednej drużyny, a mianowicie 1 BDH „Szarej”. Po 6 dniach biwakowania, leniuchowania i obżerania się do syta, ustaliliśmy, że nasz patrol będzie się nazywał „KORZEŃ”, a specjalnością patrolu (i zarazem służbą) będzie pomoc w organizowaniu wszelkiego rodzaju gier, obozów, i różnych imprezach organizowanych przez nasz hufiec.

Rok 2003

W 2003 roku patrol przybrał formę dzisiejszą. Jest nią 2 Beskidzka Drużyna Wędrowników „Przyczółek”. Drużyna powstała z naszego patrolu i 2 innych patroli wędrowniczych, które istniały w naszym hufcu, a mianowicie patrolu wędrowniczego 11 BRDH i patrolu X BDW. W tym składzie działaliśmy cały rok 2003. Byliśmy też na obozie hufca w Lipnicy Małej pod stokami Babiej Góry, gdzie przeżyliśmy morderczą kwaterkę.

Rok 2004

Następnie przyszedł rok 2004 i okazało się, że duża ilość osób wykruszyła się z tych czy innych powodów. Po prostu zostali najlepsi :-) (około 7 osób z 17). Ale nie było się czym przejmować bo ludzie którzy zostali naprawdę chcieli działać.
W tym też roku dostaliśmy z majątku hufcowego naszego Uaza. Było z nim trochę roboty ( to i owo – ale wcale nie mało). Remont Naszego Uazika zajął nam około 4 miesięcy. Ale opłacało się w 100%. Jest po prosu teraz naszą dumą. Zresztą można go pooglądać na osobnej podstronie poświęconej tylko jemu. Ale dość o Uazie.
W tym roku przyszli też nowi rekruci z drużyn harcerskich z naszego hufca. Po prostu byli już za staży do drużyny harcerskiej. W ten oto sposób nasze szeregi zasiliło 5 nowych osób. Na początku byli trochę niepewni co do tego przejścia (bo byli bardzo przywiązani do swoich drużyn) ale szybko przekonali się, że bycie wędrownikiem to wielka przygoda. W roku 2004 pojechaliśmy jeszcze na obóz i kwaterką tegoż obozu, co pozwoliło wyrobić się nowo przybyłym.

Rok 2005

W tym roku przypomnieliśmy sobie korzenie – pojechaliśmy na zimowisko do Rajczy, czyli dokładnie w miejsce pierwszego zimowiska za czasów patrolu. Ponadto dużo wędrowaliśmy, m. in. na Babią Górę, na skałki w maju i po raz drugi na nocna eskapadę (tym razem jeszcze trudniejsza trasa no i śnieg).
Przeżyliśmy obóz we wspaniałym miejscu – odwiedziliśmy niemalże legendarne Bieszczady. I co tu dużo mówić, zostaliśmy oczarowani – połoninami, przyrodą, rowerowymi wędrówkami i owczym serem :) Ze składu, który dołączył w czasie poprzedniego obozu zostało niewielu ludzi, ale na otarcie łez dostaliśmy nowy „zapas” osób.
Nie było klasycznej kwaterki, z powodu czego starzy wyjadacze bardzo ubolewali. Nie ma tego złego, co na dobre nie wyszło – było więcej sił na pozostałe atrakcje.
Tego roku „wpadliśmy” jeszcze na pielgrzymkę, zlot hufca w Wilkowicach, a na zakończenie roku, podczas imprezy andrzejkowej, hufcowe „cyganki” przepowiedziały nam szczęśliwą przyszłość. Ile z tego spełni się, zobaczymy wkrótce :)

Rok 2006

Mocne, arktyczne uderzenie na rozpoczęcie roku, czyli zimowisko w klimatach plemienia eskimoskiego. Najważniejszym (i najprzyjemniejszym) wydarzeniem było spędzenie dwóch nocy w górach i, UWAGA, oficjalne wprowadzenie do życia proporca drużyny!
Na uwagę zasługują połączone w tym roku obchody Dnia Św. Jerzego z tradycyjnym Rajdem i Zlot Chorągwi – wszystko u nas przeprowadzone jako jedna impreza. Dwójka – zajęta organizacją ;)
Żeby z tradycji stało się zadość – odwiedziliśmy Podzamcze na Jurze. Przez 5 dni nie będąc rozpieszczanymi przez pogodę próbowaliśmy choć trochę wykorzystać skałki i nasz sprzęt wspinaczkowy. Jak na złość słoneczko wyszło dosłownie na 3 godziny przed wyjazdem do domu :/
Ciężko mówić o składzie drużyny – jedni przychodzą, jedni ciągle są obecni, niektórzy raz są, raz ich nie ma. Całe szczęście pozostaje twarda ekipa, której nic nie rusza. Mimo to wszystkie zawirowania z nowymi, czasem nieprzygotowanymi na przejście do wędrowników chłopakami wywołało kilka problemów na i po obozie. Na szczęście nic nie popsuło czasu, który spędziliśmy tym razem na mazurach :) wędrówka przypomniała o sobie i okrążyliśmy jezioro Wigry pól na pół – część na nogach, cześć w kajakach.
Mocnym akcentem na koniec roku była III edycja nocnej eskapady. Z małym zaznaczeniem, że mimo zaplanowania jej dość wcześnie i tak złapał nas na trasie śnieg. I uwaga, jedyny tej zimy – przyroda akurat oszalała i śniegu nie było w ogóle, poza tą jedna nocą :)